Nie zdążyłam pokazać moich prac przed Świętami. Wiecie jak to jest, kiedy kręcąc się w kółko próbujecie złapać własny ogon? Tak się mniej więcej czułam, czas uciekał, a ja miałam milion spraw na głowie. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze.
Nie zdążyłam pokazać moich prac przed Świętami. Wiecie jak to jest, kiedy kręcąc się w kółko próbujecie złapać własny ogon? Tak się mniej więcej czułam, czas uciekał, a ja miałam milion spraw na głowie. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze.
Mam chyba spadek formy, jestem przemęczona, niezałatwione sprawy się piętrzą jak brudna bielizna. D. ma spuchniętą dłoń, wpadł na niego kolega i D. przewrócił się na rękę. Jutro będę dzwonić do pediatry. Dziś dla odmiany było dwóch lekarzy : mój alergolog i J. ortodonta.
Jak tak dalej pójdzie moje ramiona będą podziurawione jak ser szwajcarski. Jeszcze 2 lata brania zastrzyków: 2 co dwa tygodnie. Potem przy dobrych wiatrach przez rok raz w miesiącu.
J. w przyszłym tygodniu dostanie aparat ortodontyczny na górne zęby. Jak widać tułamy się po lekarzach i zaczynamy mieć tego dość.
Żeby jednak nie było tak smętnie w dzisiejszym wpisie, chciałam napisać o serduchach, które uszyłam. Są z eko filcu w kolorze piaskowca. Szycie ich to prawdziwa przyjemność, czynność jest prosta i można przy niej oddać się rozmyślaniom na jakiś miły temat.