Znalazłam moment, by zajrzeć na bloga. Moje życie jest bardzo intensywne, ciągle coś robię, coś podczytuję, gdzieś zaglądam, szukam inspiracji, poszukuję nowych nut, śpiewam. O tak, śpiewam w domu, w samochodzie, chór już mi nie wystarcza 😉 Nie śpiewam tylko pod prysznicem, bo wtedy rodzina śpi 🙂 No i robię kartki, hurtowo. Jak szaleć to szaleć.
Bardzo prosta, uczyłam się na niej (jak widać) embossingu
Jesienna
Świąteczna
Urodzinowa, wykonana techniką embossingu i quillingu
Halloweenowa
Kwiatek 3D
Urodzinowa
Zdjęcia kiepskiej jakości, bo te akurat były robione komórką i w dzikim pośpiechu, a to nie najlepsza kombinacja. Uczę się cały czas nowych technik, walczę z ploterem, rwącym się papierem i tuszem do embossingu. Życie jest piękne.
Nie wiem jaki powinien być tytuł dzisiejszego wpisu. Po tak długiej przerwie w pisaniu, kiedy tyle mam do pokazania i napisania. Święta Bożego Narodzenia minęły w radosnej atmosferze. Dom był pięknie udekorowany, pachniało wypiekami. Dzieci starały się być bardzo grzeczne, co by pod choinką znaleźć wyczekiwane prezenty (zamiast rózgi). Podobnie jak co roku dopadła mnie nostalgia i tęsknotą za najbliższymi mieszkającymi w kraju na Wisłą. Cóż, takie życie. Wigilijna kolacja była uroczysta i gwarna. Mieliśmy opłatek, wigilijne potrawy, dużo słodkości (pierwszy raz w życiu piekłam makowce). Mąż przeczytał także stosowny fragment z Pisma Świętego. A potem…wiadomo: PREZENTY 🙂
Tym razem rozdawanie prezentów odbyło się inaczej. Zazwyczaj ja i dzieci wychodziliśmy na werandę aby wypatrzeć Mikołaja i renifery, w tym roku Mikołaj podłożył prezenty wcześniej (już od rana dzieciaki krążyły koło choinki ). Wyciągałam paczki spod drzewka i wywołana osoba musiała wykonać jakąś pracę stosownie do wieku (dzieci). Kiedy zadanie było wykonane, paczka czekała nietknięta, aż wszyscy dostaną swoje prezenty.
Ja dostałam swój wymarzony czytnik książek, i teraz małą biblioteczkę noszę w torebce 🙂
Sylwester także zaliczam do udanych. Spędzony w miłym towarzystwie, poprzedzony zakupami ciuchowo – butowymi czego dowód poniżej 🙂
Nowy Rok został uczczony należycie (na trzeźwo :-)) a po powrocie do wysprzątanego domu, położeniu rodziny spać, prysznicu, w ciszy czytałam książkę. Zaczęłam ten rok tak jak chciałam. Miałam czas i na zabawę i na zadumę, to dobra wróżba na kolejny rok.
Pisząc o tym, co było w grudniu, żal nie wspomnieć o koncercie zimowym w którym Julia występowała.
Najbardziej lubię piosenkę śpiewaną na zakończenie chyba każdego koncertu zimowego przez uczniów naszej szkoły. Niestety nie dysponuję nagraniem z koncertu, na You Tube znalazłam bardzo podobne wykonanie:
W grudniu pojechaliśmy także na Mikołajki do Domu Polskiego w Seattle. Moje starsze dzieci zaśpiewały piosenki i za odwagę dostały drobne upominki 🙂
Adaś był w kiepskim humorze i nie ma go na żadnym chyba zdjęciu.
Grudzień był także czasem powiedzenia: „do zobaczenia” bardzo fajnej koleżance, której los (armia) zesłała męża do Waszyngtonu DC. Nie bardzo mając wyjście spakowali manatki i wyjechali. Mimo wszystko mam nadzieję, że tylko na chwilę (bo cóż znaczy 6 lat wobec wieczności).
Drugi post dotyczący imprezy mikołajowej to nie pomyłka 🙂 Prosto z Seattle bowiem pojechaliśmy do naszej dobrej koleżanki. Dzieci mogły więc spotkać kolejnego Mikołaja.
Julcia prosi o małego szczeniaczka
Mój córek (celowo taka forma) w mikołajowym nastroju
Adaś dostał ataku śmiechu (bo jakżeby inaczej: ten Mikołaj gadał po angielsku a poprzedni po polsku).
Dominik jak przystało na dużego faceta poprosił o Transformers
5 grudnia 2010 roku mieliśmy okazję oglądać przedstawienie mikołajkowe w języku polskim. Wystąpiły cudowne dzieciaki, zebrały gromkie brawa. Przyszedł Mikołaj, który rozdawał dzieciom łakocie. Na koszt Domu Polskiego można było przekąsić małe co nieco albo napić się gorącej czekolady.
Chętnych do zapoznania się z działalnością Polskiego Domu w Seattle odsyłam do strony: