Carpe diem Ludziska 🙂
Lubię życie, lubię drobne przyjemności dnia codziennego. Każda chwila jest istotna i warta docenienia. Dobra kawa, kwadrans drzemki, czy interesująca książka.
Weekend bardzo szybko minął. Za szybko. Nadszedł pracowity poniedziałek a potem wtorek. Uwijam się jak mróweczka, ale i tak rezultaty są dość marne.
Zrobiłam sobie dwa dni przerwy od kartek i zaczęłam szyć filcowe ozdoby na choinkę 🙂 Ciekawa odmiana i fajna zabawa. Na razie jest sześć sztuk, planuję zrobić więcej. Póki co muszę się wyspać, bo jutro o 7.45 mam konferencję ze szkolną nauczycielką A. potem kolejne z nauczycielem D. i na koniec z nauczycielką J. 90 minut – podczas których muszę się skupić i przestać ziewać. Oznacza to zerwanie moich bachorzątek o 6 rano. Z żalem więc odkładam filc do jutra.
W sobotę zrobiłam ciasteczka z masłem orzechowym. Bardzo nam smakowały (o dziwo, bo nie jestem fanką masła orzechowego).
Może i Wam posmakują? 🙂
Nagrzać piekarnik do 180 stopni. W dużej misce wymieszać cukier, masło i ubijać aż powstanie kremowa masa. Dodać jajka, wanilię, sodę i zmiksować. Dodać płatki owsiane, orzechy i czekoladę. Wymieszać. Blaszkę do pieczenia wyłożyć natłuszczonym papierem o pieczenia. Łyżką nakładać ciasteczka i spłaszczać. Piec 10-12 minut aż krawędzie ciasteczek lekko zbrązowieją.
Moja masa była bardzo kleista. Lekko zmoczonymi dłońmi formowałam kulki i spłaszczałam po ułożeniu na blasze. Ciasteczka najlepsze są przez pierwsze dwa dni, na trzeci robią się dość twarde.
Użyłam certyfikowanych bezglutenowych płatków owsianych.
Generalnie polecam.
Kiedy w lodówce zaczyna świecić pustkami, trzeba uruchomić wyobraźnię. Lustruję wszystkie półki: kilka jajek, resztka sałaty, dwa pomidory, torebka fasolki szparagowej, płatki owsiane, ciecierzyca, komosa ryżowa, parę garści mąki ryżowej, trochę żurawiny w torebce, kilka jagód w zamrażalniku, resztka czekolady, suche kotlety sojowe przywiezione latem z Polski.
Kotlety z komosy ryżowej i ciecierzycy:
Zmodyfikowałam przepis ze strony:
W jednej misce łączymy suche składniki, w drugiej mokre. Łączymy mokre z suchymi. Nie wyrabiamy. Pieczemy ok. 25 minut w temperaturze 200 stopni.
Lekko zmodyfikowany przeze mnie przepis pochodzi ze strony:
Spotykam się dość często ze stwierdzeniem, że zdrowe jedzenie jest drogie. Te wszystkie warzywa, owoce, orzechy kosztują majątek, a skoro są drogie trzeba szukać alternatywy. Często alternatywą jest śmieciowe jedzenie, które w USA jest stosunkowo niedrogie.
Kilka dni temu byłam na zakupach w moim ulubionym sklepiku świetnie zaopatrzonym w organiczne produkty, często kupowane od lokalnych farmerów.
Kupiłam ekologiczne: główkę sałaty, pęczek natki pietruszki, trzy pomidory, kawałek korzenia imbiru, dwa duże buraki.
Zapłaciłam 6.54$. Oczywiście, gdybym wybrała produkty nieekologiczne, za tą samą kwotę mogłabym kupić jeszcze więcej warzyw. Zestaw w McSyfie kosztuje około 8$. Zdaję sobie sprawę, że hamburger i frytki szybko zlikwidują uczucie głodu, nie odżywią jednak naszego organizmu jak należy.
Warto dokonywać przemyślanych decyzji. Nawet jeśli mamy niewielki budżet, na ogół mamy wybór. To od nas zależy czy kupimy gotowe frytki w sklepie, czy parę ziemniaków, które ugotujemy i zjemy z masłem, czy kupimy napój gazowany, czy wodę, batonik czy jabłko. Brak pieniędzy czasem jest kiepską wymówką dla jedzenia śmieci. Można przygotowywać tanie, kryzysowe dania z łatwo dostępnych produktów. Jeśli lubimy jeść nam mieście, lepiej pójść do dobrej restauracji raz na miesiąc, niż parę razy w tygodniu łapać coś na ząb w budkach z zapiekankami i frytkami.
Ktoś może powiedzieć, że nie ma czasu gotować. Przygotowanie prostego posiłku nie wymaga wiele czasu, wymaga chęci.
Śmieciowe jedzenie jest drogie: kosztuje nas nie tylko pieniądze, ale również zdrowie.
Powyższa zupka zawiera:
Zupa ma piękny głęboki kolor i naprawdę smakuje wybornie. Można ją serwować z grzankami, uprażonymi pestkami, dodać śmietankę itp. Polecam jako dobry sposób na przemycenie buraków 🙂
Polecam samodzielne przygotowywanie posiłków:
Jestem zakręcona jak słoik dżemu. Wczoraj wieczorem połknęłam leki, które powinnam wziąć dzisiaj rano. Rano dla odmiany nie wzięłam leku, który powinnam połknąć na co najmniej 30 minut przed zastrzykami. Właściwie to nie pamiętam czy go wzięłam. Nie mogłam więc iść na zastrzyki, i ta wątpliwa przyjemność czeka mnie w czwartek. W środę dla odmiany idę do dentysty na czyszczenie zębów. Wolę zastrzyki, trwają krócej 🙂
Niewątpliwie najważniejszym wydarzeniem wtorku jest to, że A. zgubił pierwszy mleczak. Nie mógł się doczekać i teraz z dumą pokazuje swoją szczerbę 😉
Przyszła Wróżka Zębuszka, czyli ja: „Mamusiu, jesteś najlepszą mamą na świecie. Zawsze chciałem takiego tygryska, ale nie wiedziałem jak się to nazywa”:
Wrzuciliśmy coś na ząb:
Wieczorem przyszła pora na czytanie:
Wszyscy już śpią w moim domu. Pora więc i na mnie. Dobranoc Państwu (albo Dzień Dobry jak kto woli, w zależności od położenia geograficznego).
Na razie tylko zdjęcia. Jest 23.00. Zamierzam oddać się w objęcia Orfeusza :-), a tym, dla których zaczął się dzień pracy, życzę miłego poranka.
Teoretycznie każda doba ma 24 godziny, jednakże dzisiejszy dzień wydaje mi się nadzwyczajnie długi. Nogi mi wchodzą wiecie gdzie, ręce zwisają do podłogi, padam na nos. Popijam pokrzywę z cytryną i miodem i ziewam przeokropnie. Cały dzień chodziłam, stałam, wspinałam się, schodziłam, wdrapywałam się, zeskakiwałam, kucałam, podnosiłam, dźwigałam, gotowałam, prałam. Niech mi tylko ktoś powie, że siedzę w domu. :-)
Obliczyłam między innymi, że zmiana pościeli zajmuje mi 70 minut!
W sumie to był dobry dzień. Znowu zignorowałam budzik, więc spałam 45 minut dłużej niż powinnam.
Zupa była bardzo smaczna i pożywna a jednocześnie na tyle lekka, by moje dzieci mogły iść na hip-hop i nie czuć się ociężale.
Po powrocie do domu była kolacja, rozpusta prawdziwa:
Nie mogę nie wspomnieć o miłej niespodziance, która czekała na mnie skrzynce pocztowej:
Dziękuję Ci bardzo moja droga D. 🙂 Nie mogę się doczekać kwiatków. Piękny walentynkowy prezent.
Brukselka jest pyszna. Poważnie. Przez lata, do niedawna uważałam wręcz odwrotnie. Zdanie zmieniłam, kiedy zaczęłam ją jeść na surowo !!! w sałatkach, albo pieczoną. Można ugotować na parze, byle nie rozgotować.
Przepis na zupę pochodzi z magazynu Wegetariańskie Świat:
Jesienna kartoflanka
4 ziemniaki, 10 dag tofu, 1 por, 2 łyżki oliwy, 2 łyżki soku z cytryny, natka z pietruszki, pieprz
Ziemniaki obrać i pokroić w drobną kostkę. Pora oczyścić i pokroić również w drobną kostkę. Na patelni rozgrzać oliwę i wrzucić pora i ziemniaki. Obsmażyć mieszając. Przełożyć do garnka, zalać wodą lub wywarem z jarzyn. Gotować około 25 minut. Pod koniec gotowania dodać drobno pokrojony w kostkę ser tofu. Po zdjęciu z ognia dodać sok z cytryny i posiekaną natkę z pietruszki.
Moja zupa zawiera dużo większe ilości warzyw i ziół. Oprócz tych podanych w przepisie, dodałam pasternak, cebulę, seler korzeniowy, tymianek, suszoną słodką paprykę, czosnek suszony. Zupa jest bardzo smaczna:-)
Sałatka
Sałata lodowa, kapusta czerwona, marchew, ogórek, pomidory, rzodkiewka, żurawina suszona, podpieczone w piekarniku migdały (z odrobią soli i słodkiej papryki), dressing z makiem.
Tofu
Twarde tofu skropione sosem sojowym i obtoczone z mące z brązowego ryżu. Usmażone na złoty kolor (moje dzieci j uwielbiają).
Brownie
Brownie zrobiłam według przepisu znalezionego na stronie http://www.mojewypieki.com (Cream-cheese brownie)
Zamiast mąki pszennej użyłam mąki z brązowego ryżu. Musiałam dać więcej niż w podane zostało w przepisie. Ominęłam również serek biały.
Składniki:
W garnuszku roztopiłam masło z czekoladą. W międzyczasie ubiłam jajka z cukrem i wanilią, a kiedy masa czekoladowa przestygła, dodałam do masy jajecznej. Następnie dodałam mąkę ryżową.
Piekłam w 180 stopniach około 20 minut (sprawdziłam drewnianym patyczkiem, czy ciasto jest gotowe).
Ciasteczka migdałowe
Wymieszać suche składniki, dodać jajko i przestudzone masło. Piec na papierze do pieczenia przez około 15-20 minut w temperaturze 170 stopni. Ciasteczka są gotowe, kiedy ich brzegi lekko się przyrumienią.